sobota, 27 grudnia 2014

PL/EN

2nd - PL Wszystko, co osiągnęłam do tej pory poprzez upieranie się, żeby trzymać się własnego języka to odcięcie drogi ekspresji. Nawet teraz czuję się... czuję, że się zacięłam. Pewnie to zajmie chwilę, zanim wrócę do równowagi.  Zdałam sobie sprawę, że nie pozwoliłam sobie na żaden... krok pośredni, coś pomiędzy.

Święta potraktowały mnie łagodnie w ty
m roku. Nie było żadnych kłótni, ani presji. Goście odwiedzili moją rodzinę tylko raz. Starałam się spędzić z nimi chwilę (co zaskutkowało bólem głowy - ale chciałam spróbować). Przyglądanie się dziewięciu osobom na raz,  gadającym jeden przez drugiego jest jak bycie świadkiem katastrofy - to czysty, jazgotliwy chaos. Nie wiedziałam co się dzieje, jaki jest aktualny temat rozmowy (w pewnej chwili naliczyłam trzy naraz!) i oczywiście - jak dołączyć i jak odpowiadać. Otworzyłam usta raz, czy dwa - nagle wszystkie oczy były skierowane na mnie. To dość, żebym się znowu zamknęła.

- Stoisz w drzwiach, jakbyś chciała prosić na wesele! Kto jest szczęśliwym wybrankiem?

Śmiech. Cisza. Oczekiwanie na odpowiedź.

- Moja kariera...

WWWWWWOOOOOAAAAAHHHH zawył tłum, jak w reakcji na świńskie kawały.

To nie był żart.
Pomyślałam, że mam ciekawsze rzeczy do roboty i powstrzymałam się od wyjścia po raz kolejny.

---

1st - EN All that I've achieved so far through insisting on sticking to my own language  is shutting down the way of expression. Even now I feel stuck. I guess that it will take a while until I'll regain balance. I realized that I didn't allow myself to take some half-step, something in between.





Christmas treated me tenderly this year. There was no argument, no pressure. Guests visited my family only once. I've made an effort to spend a while with them (which in fact resulted in a headache - but I wanted to try this). Seeing nine people at once, talking through each other is like facing a disaster - pure, noisy chaos. I didn't know what was happening, what's the actual topic of conversation (at some moment I counted three at once!) and of course - how to get involved and respond. I opened my mouth once or twice - suddenly all eyes on me. Enough to make me shut up again.

- You're standing in a door, like you're supposed to inform us that you're getting married! Who's the lucky guy?

Laughter. Silence. Expectation for an answer.

- My career...

WWWWWWOOOOOAAAAAHHHH through the crowd, like they were reacting at some dirty joke.

It wasn't a joke.
I thought that I have better things to do and then I resisted the urge to leave again.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz